Duchy pomordowanych mogą ocalić dawny poligon przed zabudową
Górki Czechowskie w IPN
Jak można budować osiedla mieszkaniowe na masowych grobach skrywających ludzkie szczątki z czasu niemieckiej okupacji w Lublinie? – pytają przeciwnicy blokowisk w tej części miasta. Deweloper, który kupił tu grunt w wiadomym celu nie ma obiekcji. Tymczasem dramatyczne wydarzenia na tym terenie pozostają w pamięci lublinian. Sprawie przygląda się teraz IPN
Trwa batalia o utrzymanie przyrodniczej tożsamości enklawy zieleni w lubelskiej dzielnicy Czechów. To 105 ha uroczych wzgórz i wąwozów – ekologicznie czysty obszar chroniony. We wrześniu br. niespodziewanie doszły inne poważne argumenty za zachowaniem aktualnego status quo.
– Włączamy się w nurt prowadzonego przez Instytut Pamięci Narodowej postępowania odnośnie zbrodni nazistowskich na ludności polskiej, do których doszło na Zamku w Lublinie w latach 1939-44. Obecnie złożyliśmy do IPN apel w sprawie zbadania dowodów masowego mordu i pochówków z tamtego okresu w Górkach Czechowskich, podmiejskim wówczas terenie, gdzie był zlokalizowany poligon wojskowy – mówi dr Andrzej Filus, szef Stowarzyszenia Obrony Górek Czechowskich.
Jego aktywiści podjęli kwerendę w tej sprawie z chwilą, gdy lubelski deweloper TBV zgłosił swoją wizję zagospodarowania tego gruntu, który od marca br. jest jego własnością.
To plan wzniesienia tu kolejnego blokowiska, jakich wiele w 50-tysięcznej dzielnicy. Czechowianie nie dają na to zgody. – Pamięć wobec ofiar czasów wojen jest podstawą naszej tradycji i kultury – podkreślają uczestnicy akcji na rzecz ochrony Górek. – Nie godzi się przejść nad tym do porządku, nie można budować mieszkań na ludzkich szczątkach. Dostępne świadectwa, publikacje, zdjęcia lotnicze nie zostawiają wątpliwości, że są tu masowe groby rozstrzeliwanych więźniów. Do zbadania śladów zbrodni trzeba jednak udziału specjalistów, jest tu duże zagrożenie niewypałami.
List skierowany do IPN
…w sierpniu br. podpisało 20 osób, m.in. lubelscy radni prof. Anna Jaśkowska i dr Piotr Gawryszczak, oraz Jacek Przesmycki – prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w Lublinie.
– Sygnatariuszy byłoby znacznie więcej, gdyby nie obawy środowiska obrońców tego terenu związane z szykanowaniem, choćby utratą pracy, a nawet groźbami pod ich adresem – dodaje Filus. I nie chce rozwijać tego wątku…
W apelu do prezesa IPN Jarosława Szarka piszą oni, że po II wojnie światowej ta ziemia pełniła funkcję wojskowego poligonu. Z wiadomych więc przyczyn nie prowadzono tam poszukiwań mogił czy innych śladów nazistowskich zbrodni.
Tymczasem w różnych miejscach Górek Czechowskich może być pogrzebanych nawet 1000 osób. To są ciała więźniów Zamku oraz gestapowskiej kaźni „Pod Zegarem” – tak wynika ze wstępnych ustaleń Stowarzyszenia i przekazów dostępnych w publikacjach na temat losów hitlerowskich ofiar w Lublinie.
– Wszystko wskazuje, że Górki są wielkim cmentarzyskiem, które czeka na upamiętnienie a nie budowanie tu mieszkań. Rodziny pomordowanych wówczas do dziś szukają miejsc pochówku swoich bliskich – uważa Adam Broński ze Stowarzyszenia Dzieci Żołnierzy Wyklętych.
– Instytut Pamięci Narodowej nie podjął do tego czasu żadnych badań w tym rejonie. Wierzymy że teraz one nastąpią. I to już nie jest tylko sprawa mieszkańców Czechowa czy Lublina, to stało się rzeczą narodową – zaznacza Andrzej Mazurek, prezes środowiska Żołnierzy 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK w Lublinie.
Miejsce straceń, martyrologii
Ten aspekt Górek Czechowskich pozostaje niemal nieznany. W piśmiennictwie istnieją tylko lakoniczne wzmianki o ogromnej ilości ludzi straconych tu w czasie II wojny światowej. Widomym znakiem pochówku jest mogiła legionistów poległych w 1916 r. z murowanym krzyżem usytuowana w głównym wąwozie.
Wymowną zaś pamiątkę zbrodni hitlerowskich stanowi duży murowany pomnik u stóp zalesionego, frontowego pasma Górek. Pisze o nim Piotr Glądała w artykule „Miejsca upamiętnienia walk i męczeństwa Polaków w czasie II wojny światowej na terenie Lublina” (Rocznik Humanistyczny, 2009 r.): „Pomnik projektu J. Kierskiego znajduje się przy ul. Północnej, w miejscu masowych egzekucji dokonywanych tu w latach 1940-44. Szacuje się, że śmierć poniosło w nich ponad 1000 osób. Daty egzekucji oraz nazwiska ofiar nie zostały dotychczas ustalone.”
Jednak losy tego miejsca pozostają żywe w pamięci lublinian. W kwerendzie przeprowadzonej przez historyków Stowarzyszenia zeznają świadkowie znający te fakty z przekazów rodzinnych i sąsiedzkich. To mieszkańcy przedwojennego jeszcze osiedla TOR (Towarzystwo Osiedli Robotniczych) mającego domy wzdłuż ul. Koncertowej. Wysłuchani świadkowie twierdzą, że czasie wojny powszechnie wiedziano tu o masowych mordach w Górkach. Później nikt już o to nie pytał. Większość mężczyzn z tego osiedla została aresztowana i stracona. Mówią, że przeżył jednak mężczyzna, który ukrył się w zaułku swego domu, także garstka osób wcześniej ewakuowanych. Oni byli źródłem informacji dla dziś żyjących świadków.
Nocami widziano transporty więźniów
…na dwóch prowadzących tam drogach: od strony ul. Północnej i od ul. Arnsztajnowej. Było słychać okropny krzyk rozpaczy ludzi mordowanych w wąwozach choć taki teren tłumił je. A ziemia w miejscach straceń była tak nasiąknięta krwią, aż czerwieniała gdy po niej stąpano. Świadkowie wiedzą o kwaterach pochówków, zapadliskach w gruncie o wymiarach 5×5 m. Bo część więźniów zabijano w stałym miejscu pod strzelnicą, a innych nad dołami wykopanymi dalej w wąwozach. Rozstrzeliwano także na zalesionym dziś obszarze dawnej cegielni. O tym miejscu kaźni można przeczytać wzmianki w Biuletynach Badania Zbrodni Hitlerowskich – twierdzą aktywiści Stowarzyszenia prowadzący rozpoznanie.
– Fakty te podają członkowie rodzin mieszkających tu w czasie wojny, choć tych jest już coraz mniej – mówią badacze, prosząc jednak o anonimowość. – Wiemy od nich, że działała tam tylko jedna studnia, w której woda nie nadawała się do picia, gdyż okoliczni mieszkańcy wrzucali tam m.in. padlinę. Niemcy byli więc zmuszeni chodzić po wodę do okolicznych mieszkańców, co tworzyło pewne relacje.
Rozmówcy twierdzą, że wydarzeniem w Górkach była budowa (przez więźniów Majdanka) 4 schronów w miejscu dzisiaj gęsto zadrzewionym. Pewnego dnia jedna z budowli zawaliła się grzebiąc budowniczych. Gdy Niemcy zrezygnowali i odjechali, dzieci wyciągnęły stamtąd żywego człowieka. „Zawlokły” go do ich domu, a dorośli uratowali go i przerzucili do lasu – do żołnierzy AK. Mówią, że przeżył wojnę, lecz ratujący go nazwiska nie poznali – ze względu na bezpieczeństwo po wojnie. Według jego to świadectw egzekucje ludności Niemcy prowadzili masowo w wąwozach za strzelnicą, opodal pochówki. Również starzy mieszkańcy z ul. Nowickiego czy z gospodarstw przy ul. Poligonowej mówią, że wiedzą o rozstrzeliwaniu tutaj więźniów.
Górki w nurcie historii
…pozostały terenem wojskowym, stąd jakiekolwiek działania badawcze, tym bardziej ekshumacyjne, były nierealne. Mieszkańcy, których tu przybywało, później dowiadywali się o tych faktach pośrednio. Ich dzieci – wbrew zakazom rodziców – wchodziły na poligon bawiąc się tu łuskami, pociskami. Znajdowano nawet niewypały, odnotowano wypadki śmiertelne. I choć przez pokolenia obowiązywał rodzicielski zakaz bawienia się tam, ciekawskie z natury dzieci oczywiście łamały go. Miejscowi twierdzą, że w latach 70. i 80. dzieci z nowych osiedli Czechowa wchodziły na poligon bez przeszkód, a w jednym z lasków odkryły czaszki i kości ofiar. Z tego także względu, jako miejsce niebezpieczne i przeklęte, był traktowany Jar Horpyny, w którym do dziś kryją się owe zapadliska porosłe krzewami.
Na głównym garbie Górek jedną ze ścieżek do dziś nazywają „krowia droga”. Bo pragmatyczni Niemcy na zajętym ludziom terenie zezwalali im wypasać tu bydło, za opłatą.
– Krowy z wielu gospodarstw pędziliśmy tędy dwa razy w ciągu dnia do wodopoju na Czechówce – kończy swą opowieść 85-letni mieszkaniec ul. Poligonowej.
– To jeden z kilku leciwych świadków, których relacje mamy zarejestrowane. A to dopiero początek zeznań. Musimy chronić ich prywatność – zastrzegają historycy Stowarzyszenia.
W XIX w. ten teren należał do jednego z klasztorów. Po Powstaniu Styczniowym został skonfiskowany przez władze carskie i od tamtej pory majątek był dzierżawiony. Same Górki były wówczas pokryte niską roślinnością i stanowiły pastwiska dla rogacizny. W 1926 r. teren ten nadal pozostawał poza granicami miasta i został przeznaczony na cele wojskowe, jako poligon. W 1937 r. na dzisiejszej ul. Nowickiego wybudowano domy należące do oficjeli, legionistów. W jednym z domów (projektu T. Witkowskiego) zamieszkał nawet ówczesny prezydent miasta Bolesław Liszkowski. W 1939 r. teren poligonu został zajęty przez Niemców.
„Projektujemy z myślą o Tobie”
– można przeczytać zachętę na witrynie internetowej TBV: „Już w fazie projektu dokładamy wszelkich starań, by inwestycje były dopracowane pod każdym kątem. Dlatego współpracujemy z doświadczonym architektami, bazujemy na sprawdzonych rozwiązaniach, a przede wszystkim kierujemy się punktem widzenia przyszłych mieszkańców.”
Czy aby na pewno? „Ucywilizowanie tego obszaru” przez postawienie tam kilku osiedli bloków mieszkalnych rozdzielonych doliną parku – to sygnalizuje prezes Wojciech Dzioba w jednym z wywiadów. Mówi, że TBV chce to robić w porozumieniu z miastem oraz jego mieszkańcami – jako „sąsiadami” dewelopera z racji własności tego terenu.
Pytany w rozmowie telefonicznej o treść owego apelu Stowarzyszenia wysłanego do IPN prezes Dzioba mówi, że czeka na reakcję Instytutu w tej materii. Podkreśla kilkakroć, że to są niesprawdzone plotki i że istnieją procedury postępowania w przypadku tego typu odkryć, jak choćby w obecnych pracach na placu Litewskim w Lublinie – wskazuje.
– Dlaczego obrońcy Górek nie skontaktowali się z nami jako właścicielami terenu przed wysłaniem pisma do IPN? – dziwi się deweloper.
Przypomnijmy fakt zasadniczy dla sprawy: w roku 2000 Agencja Mienia Wojskowego bez żadnego rozeznania historycznego sprzedała większą część Górek Czechowskich deweloperowi Echo Investment z Kielc. Czy poprzedni właściciel wiedział o takiej „pułapce” historycznej na następcę odprzedając te grunty TBV? Obszar ten obejmuje bowiem wskazywaną w publikacjach i świadectwach mapę domniemanych miejsc egzekucji i pochówków. Obecnie więc status Górek Czechowskich jawi się dużo bardziej skomplikowany. Rozstrzygnie go śledztwo IPN.
Marek Rybołowicz
Jeden komentarz do “Górki Czechowskie w IPN”