Gdyby MPZP były zmieniane w Lublinie tylko w trakcie kampanii wyborczych

Z dnia na dzień okazało się, że można w cywilizowany sposób rozmawiać o planowanych wywłaszczeniach i wyburzeniach oraz odszkodowaniach.

Można zmienić decyzję ws. pozwolenia na budowę elektrowni wodnej na Bystrzycy w Lublinie.

Można zmienić zamiary likwidacji firm prowadzących działalności usługową w dolinie Bystrzycy.

Nawet tak poważna sprawa, jak zakaz modernizacji i remontów nieruchomości okazuje się prozaiczną urzędniczą pomyłką, która przypadkiem została zatwierdzona przez przedstawicieli prezydenta miasta.

Można nawet pomylić odpowiedzialnych za problemy organizacji pozarządowej i przedmiot wyroku sądowego, bo przedwyborcza gorączka udziela się nawet tym, którzy uczestniczą w nich tylko czynnie.

Na tym bardzo konkretnym przykładzie można postawić tezę, że gdyby miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego były zmieniane tylko w trakcie samorządowej kampanii wyborczej, to Lublin byłby krainą mlekiem i miodem płynącą, a ludziom żyłoby się dostatniej oraz godniej, bezpieczniej i mądrzej:

Jakże kontrastowe staje się zachowanie innego kandydata na prezydenta Lublina:

Przy tym wszystkim jedna z kandydatek na ten sam urząd staje się prawdziwą perełką:

Wszystko zostaje zwieńczone decyzją, której na pewno nie oczekiwali ci, którzy wyjechali z Lublina z przyczyn politycznych, społecznych, czy też ekonomicznych:

Powiesz, że jak na jeden raz, to za dużo tego wszystkiego. Cieszmy się, że ma to miejsce raz na cztery (pięć) lat!

Cdn.

af

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *