Zamiast śpiewać jak zespół „Partita” w tytule tego felietonu – napiszę, że dam Ci to samo, co otrzymałem, a jest to informacja, że nie jesteś sam (a). Odmiennych nas jest w bród.
Każdego niemal dnia jesteśmy eksponowani na medialne lub instytucjonalne informacje, które kłócą się z tym, co podpowiada nam nasze sumienie oraz suma doświadczeń innych ludzi. Wydaje się, że w XXI wieku łatwiej jest podejmować decyzje, bo mamy praktycznie nieskrępowany dostęp do informacji za pośrednictwem sieci Internet. Praktyka dnia codziennego pokazuje, że nie zawsze jednak logika góruje nad emocjami .
Jednym z najlepszych przykładów jest słuchanie tych, których głos góruje lokalnie, a globalnie ginie całkowicie.
Z sobie wiadomych względów wyznawcy wiary katolickiej słuchają bardziej świeckich niż zwierzchnika swojego Kościoła. Nie kto inny jak papież Franciszek przed ponad 2. laty w encyklice „‚Laudato si’ pisał – „Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię, która nas żywi i chowa, wydaje różne owoce z barwnymi kwiatami i trawami”. Później wielokrotnie mówił i pisał, że „Nie można stać z założonymi rękoma w obliczu degradacji środowiska naturalnego”. W tegorocznym lipcowym orędziu do uczestników międzynarodowej konferencji na temat jego ekologiczno-społecznej encykliki „Laudato si” w Rio de Janeiro w Brazylii podkreślił, że „obowiązkiem wszystkich jest rozbudzenie w społeczeństwie świadomości potrzeby szacunku dla środowiska”. Tym samym wyraził przekonanie, że skażenie powietrza i zniszczenie przyrody to „konsekwencja nieodpowiedzialnego zarządzania” naturą. To wezwanie do „aktywnej odpowiedzialności dla dobra wszystkich”.
W tym samym czasie ateiści i agnostycy wolą słuchać polityków i ich namiestników, niż niezależnych od nich naukowców, których jest minimum 15 tysięcy razy więcej niż ich odpowiedników w organach administracji rządowej i samorządowej, bo nie dalej jak przed 3. miesiącami grupa 15 tysięcy naukowców z ponad 184 krajów świata podpisała się pod ostrzeżeniem dla całej ludzkości – „Czas ucieka”.
Ci niezależni od polityków, biznesu i organizacji pozarządowych naukowcy przestrzegają przed negatywnymi konsekwencjami działań ludzi, które mogą być zgubne dla nich samych. Wśród postulowanych rozwiązań znalazło się między innymi stworzenie większej liczny rezerwatów na terenach jeszcze zielonych, wprowadzenie prawodawstwa ułatwiającego ochronę przyrody, prowadzenie programów edukacyjnych.
Równolegle słyszymy lub czytamy, że trzeba zabudowywać tereny zielone, bo oczekują tego inwestorzy. Osoby publiczne z tytułami doktorskimi twierdzą, że smog powstaje tylko przy niskich temperaturach ujemnych, a zabudowywanie klinów i korytarzy napowietrzających jest naturalne i nieszkodliwe. Komunikuje się nam, że Miejscowe Plany Zagospodarowania Przestrzennego mogą naruszać ustalenia Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania przestrzennego, bo organ stanowiący gminy zdecydował tak w uchwale. Bardziej twardą i wyrafinowaną metodą jest twierdzenie, że w chwili uchwalania MPZP obowiązywała ustawa, która była nieprecyzyjna, a mapy i plany w innej skali. Takie detale jak brak wpływu wysokości i gęstości zabudowy na powstawanie wysp ciepła i wzrost zanieczyszczenia powietrza urastają do rangi dogmatu.
Jest to o tyle znamienne, że równocześnie dowiadujemy się (lub nie), że 28 kwietnia br. Komisja Europejska przyjęła wytyczne o dostępie do wymiaru sprawiedliwości w sprawach dotyczących ochrony środowiska. Objaśniono w nich, jak osoby indywidualne i stowarzyszenia mogą wnosić do sądów krajowych oskarżenia przeciwko organom publicznym w związku z ich decyzjami, działaniami czy zaniechaniami odnoszącymi się do unijnego prawa ochrony środowiska. „Kiedy organy publiczne nie przestrzegają praw i nie wypełniają obowiązków wynikających z prawa ochrony środowiska, obywatele mogą pociągnąć je do odpowiedzialności.”
Tyle cytaty. Reszta zależy już tylko do adresatów powyższych apeli, wezwań, ostrzeżeń i wskazówek, których lekceważenie prowadzi do zaniechania przeciwdziałania złu – złu o imieniu skażenie środowiska i zniszczenie przyrody.
Jak pokazał mój osobisty przykład, to nawet groźby pozbawienia wolności i postawienie przed sądem nie powinny nas lękać, bo mamy za sobą nie tylko głowę Kościoła rzymskokatolickiego i katolickich Kościołów wschodnich, ponad 15 tysięcy naukowców z ponad 184 krajów świata i ustawodawstwo Unii Europejskiej ale przede wszystkich siebie samych – niezależnych i samorządnych społeczników.
Róbmy swoje!
Andrzej Filipowicz
Lubelski Alarm Smogowy
Porozumienie Obrony Lublina
Członek Rady Dzielnicy
Czechów Południowy