Tu na razie jest ściernisko, ale będzie… blokowisko?
Górki Czechowskie niepewne swego
Ważą się losy mikro-Roztocza w północnej części Lublina, ziemi wykupionej pod zabudowę mieszkaniową. 20 września był to temat programu TVP Info, który ukazał status quo oraz plany inwestycyjne wobec tego terenu. W szczerym polu, mimo chłodu i deszczowych chmur, zebrało się kilkadziesiąt osób przeciwnych jego komercjalizacji. Także niszczeniu środowiska, bo „eksmisję” z Górek dostali modraszek, euro-chomik oraz inne gatunki chronione…
Protestować przyszli całymi rodzinami – jak od lat chodzą tu na spacery między żółte łany nawłoci i setek innych ziół, by zobaczyć pszczoły przy pracy, ale także sarnę, lisa czy zająca. Ludzie i zwierzęta to szczęśliwi beneficjenci ciągle dzikiej w tym miejscu przyrody. Górki Czechowskie (nazwę tę jako geograficzną należy pisać wielkimi literami) – enklawa zieleni między blokowiskiem osiedli SM Botanik a betonową połacią dzielnicy Czechów wzdłuż ul. Koncertowej – są jedyną taką oazą w mieście. Spora jej część po wykoszeniu wygląda jak ściernisko, w dodatku zniwelowane w określonym celu.
W takim miejscu, przygotowanym pod zabudowę blokową (lub dojazd do niej), zebrali się przeciwnicy wizji Urzędu Miasta Lublin i spółki TBV – to deweloper, który pół roku temu nabył grunt 105 ha ekologicznie czystej przestrzeni z nieskrywanym zamiarem postawienia tu kolejnych osiedli.
Stop POlityce antyspołecznej”
Dokładnie takiej treści transparent witał przybyłych tu radnych miasta i aktywistów dzielnic – nawet z odległych części Lublina.
„To jest temat!” – zachęcał zebranych do debaty red. Przemysław Adamski.
– To co dzieje się na tym terenie przebija afery Amber Gold i gruntów warszawskich – twierdzi Andrzej Filipowicz, szef rady dzielnicy Czechów-Południe. – Bo z naruszeniem prawa miasto zaczęło niwelować, zasypywać gruzem część Górek by ułatwić inwestorom komunikację do innych terenów zabudowy.
Radny przypomina, że znajdujemy się w strefie ESOCh /ekologiczny system obszarów chronionych/, gdzie UE nie pozwala na żadną ingerencję w przyrodę, tymczasem już teraz zrównano tu duży areał by później ułatwić stawianie budynków. Jego filmy umieszczane od pół roku w you.tube odzwierciedlają skalę zniszczeń.
– Czym grozi zabudowanie tego gruntu? – docieka red. Adamski oddając głos Krzysztofowi Gorczycy z Towarzystwa dla Natury i Człowieka. – To jest unikalny krajobrazowo teren, gdzie od 30 lat planuje się miejski eko-park. Dlaczego? Ponieważ pewne gatunki fauny i flory kserotermicznej Górek stanowią tu pomnik przyrody. Co ważne, jest to jedyny korytarz napowietrzania dla śródmieścia, swoiste płuca miasta. Można tu oddychać, wypoczywać. I właśnie to Lublin może stracić. A postawienie tu budynków stworzy kolejną dolinę blokowisk, jakich pełno wokół – dodaje ekolog z TdNiC.
Stojący obok Józef Nowomiński (szef rady dzielnicy Tatary) argumentuje, że na ruchliwych traktach Lublina dobowy poziom pyłów wg norm PM w powietrzu już teraz przekracza normy nawet o kilkanaście razy – i jako znawca pokazuje do kamer TV precyzyjne wykresy zapylenia.
A co, gdy zabudują Górki?
Co po drastycznym zmniejszeniu tej oazy? – pytają obaj ekolodzy wskazując na ewidentną sprzeczność interesów władz miasta i jego mieszkańców w tej sprawie.
Bo według danych WHO na jednego obywatela aglomeracji winno przypadać 50 m.kw. zieleni. W Lublinie ta dana jest na poziomie 24 m., nawet w stolicy jest – przypomina radna PiS Anna Jaśkowska – profesor nauk o środowisku politechniki. Akcentuje, że w tej części miasta mamy zbyt mały obszar zieleni, że wymaga ochrony.
By tak czynić pierwszy krok należy do prezydenta miasta, który winien iść na kompromis z obywatelami, na ile inwestor może zabudować ten grunt – uważa radny Tomasz Pitucha (PiS) – Ubolewam, że nie ma Krzysztofa Żuka i nikogo z urzędu na kolejnym spotkaniu, gdzie przemawiają mieszkańcy – troska się radny. Potwierdza, że ten niezwykle cenny teren jest od dawna niwelowany, a prezydent tego nie sprawdza, nie wysyła swoich służb. Polega na zdaniu inwestora, który daje mu wymijającą odpowiedź. – Musimy pilnować przestrzegania prawa, dlatego tu jesteśmy – dodaje.
W takich inwestycjach obywatele mają zdanie najważniejsze i nie działa tu żaden dyktat deweloperski, uważa radny Marcin Nowak (Wspólny Lublin). Usprawiedliwia on nieobecność prezydenta Żuka na tej debacie, zaznacza kompromisowe nastawienie. – Bez jego uzgodnień z mieszkańcami żadne kroki inwestycyjne nie zostaną podjęte. Ale na pewno czynnik deweloperski nie może być tutaj górą – podkreśla radny.
Czy jest szansa na kompromis?
– to pytanie prowadzący program rzuca zgromadzonym. – Jaki kompromis? – zżyma się budowlaniec Grzegorz Lipka zrażony do wizji TBV. Uważa on, że jeśli deweloper kupił ten grunt mając swą wizję zagospodarowania, a kupił po preferencyjnej cenie, to musiał znać warunki terenu, które go ograniczają. – A teraz bezczelnie, łącznie z urzędnikami próbuje zmienić miejski plan zagospodarowania po to, by tutaj budować – wykrzykuje. Sekunduje mu Agnieszka Pikuła, mieszkanka Czechowa, która ostro pyta o podstawy prawne okazywanych do kamer planów budów, skoro radni nie zatwierdzili nowego planu tej przestrzeni.
Pełnomocnik inwestora przyznaje, że procedura uchwalania nowego planu obecnie trwa. – Myśmy podpisali się pod wnioskiem o zmianę funkcji tego obszaru, które dziś już jest przeznaczony pod zabudowę – twierdzi Zbigniew Dymowicz, dyrektor spółki TBV. I przypomina anonsowaną niedawno przez sam ratusz wizję zabudowy mieszkaniowej 40 ha terenu Górek, zostawiając ok. 60 ha na tereny zielone.
Aż żachnął się na to szef Stowarzyszenia Obrony Górek Czechowskich, dr Andrzej Filus. Prezentuje on mapę, gdzie aktualny dziś plan zagospodarowania Górek (jako parku, rezerwatu) przewiduje tu jedynie 3% budynków. Zestawia z nim ów wnioskowany do ratusza plan – a tam inwestor blokami objął wszystkie wysoczyzny terenu. – Taka wizja zniszczy również tutejsze wąwozy, bo budowlanym one tylko przeszkadzają – komentuje obrońca Górek. – Oczywiście, uciekną wtedy zwierzęta: tak jak obecnie motyl modraszek czy chomik europejski (gatunki chronione). Ich sadyby zasypano na terenie dawnej strzelnicy, dziś zniwelowanej.
To wielkie nieporozumienie
…chcieć budować na obszarze chronionym: i ze względu na rzeźbę terenu i na żyjące tu gatunki roślin, zwierząt. A wynika to z dyrektyw UE – przypomina Zofia Trębaczewska, biolog. Jej zdaniem urzędnicy łamią przepisy zezwalając na to.
Innego zdania jest radny PO Michał Krawczyk, który powołuje się na prawo dewelopera do pełnego dysponowania gruntem, skoro jest on od 20 lat w rękach prywatnych (po tym jak miasto nie skorzystało z opcji kupienia go od wojska). – I właściciel nie musi nic tutaj robić, a gdy zechce może ten teren ogrodzić – sugeruje. Wzbudza to jednak śmiech zebranych, którzy na boku komentują koszty takiego płotu.
Piotr Popiel (radny PiS) oburza się, że inwestor przedstawił w magistracie dość konkretny projekt zabudowy nim jeszcze doszło do konsultacji społecznych, nie respektując obowiązującego planu przestrzennego. A ten przewiduje tu rezerwat przyrody. I już nikt w Ratuszu nie mówi o 3% zabudowy, a funkcje rekreacyjne ów dokument zmienia na mieszkaniowe. Czy już nikogo nie obchodzi, że Górki Czechowskie odpowiadają za jakość powietrza w aglomeracji, że naukowcy przewidują problem wentylacji miasta w następstwie tych zmian? – pyta radny.
Wywołany przez prowadzącego dyr. Dymowicz ripostuje, że zlecone przez TBV ekspertyzy firmy Nova nie wykazały zagrożeń, o których tu mowa. Zagadnięty poza kamerami o przebieg debaty twierdzi: – Nadal warto rozmawiać i czekamy na to. Zawnioskowaliśmy do UM z 30 na 40% zabudowy i właśnie czekamy na efekt, „piłka” jest po stronie urzędu. Mimo oporu społecznego nadal jesteśmy zainteresowani budownictwem w tym terenie. Nie po to TBV kupiło taki grunt, by teraz z niego rezygnować czy odprzedawać.
Ludzie otwórzcie oczy!
…apeluje Katarzyna Michalik: – Zmiana planu zagospodarowania Górek według woli dewelopera prowadzi do ich degradacji, do zniszczenia „płuc” Lublina. Za kilka lat miasto zacznie się dusić, bo gdzie ma oczyszczać się powietrze ze spalin pojazdów jeżdżących tuż obok? – wskazuje na 2 wielkie arterie. – Całe rodziny chcą by Górki zostały w tym stanie, bez naruszenia rzadkich okazów roślin i zwierząt, ucywilizowane na tyle by można było tu bezpiecznie chodzić. Wierzyłam, że to miasto jest przyjazne ludziom, że władze słuchają tu mieszkańców, ale widocznie się mylę – kończy gorzko.
Radny dzielnicy Wieniawa Grzegorz Szwed uważa, że głos ludu nie będzie tutaj brany pod uwagę przez włodarzy. Wytyka im, że w Lublinie bezkarnie wycina się setki drzew pod inwestycje, i że miasto sprzeda teraz każdy możliwy grunt, bo kasa jest pusta. Głowami kiwają na to Dorota Lipka i Tadeusz Kania – działacze z jego Stowarzyszenia Feniks, które patrzy na ręce samorządowcom, publikując w Internecie.
Nie zdołał zabrać głosu w dyskusji inny radny PiS Stanisław Brzozowski, ale wie że powinien, nawet już po spotkaniu. Dziwi go zbyt przychylny klimat w ratuszu dla deweloperów. Jest zdegustowany pewnością inwestora co do tak rozległych w tym miejscu planów budów. – I jakże można wmawiać ludziom, że grunt jest już „przeznaczony pod zabudowę”? Bo przecież wojsko kiedyś nie sprzedawało tego jako teren budowlany! Od pół wieku przewidywano tu naturalny park, rezerwat przyrody. No ale może ktoś kupił tę ziemię wraz z nowym planem zagospodarowania? Czy to legalne? Własność terenu nie upoważnia do łamania prawa! – konkluduje radny.
Potwierdza to przysłuchujący się rozmowie Jakub Kwiatkowski, który niedawno nabył tu opodal działkę. Widząc wówczas w ratuszu obowiązujący plan (MPZP) kupił ją z pełną wiarą – i płacąc za tę wiarę o 60 tys. więcej – że przez miedzę nie będzie mu towarzyszyć kolejne blokowisko. – Co ja mam teraz zrobić? – pyta przedsiębiorca. – Co my mamy zrobić, bo tak oszukanych jest więcej…
Marek Rybołowicz