Dlaczego lubelski ratusz pozwala na takie imprezy?
Młodzi „biznesmeni” zorganizowali hałaśliwą imprezę w miejscu, które nie przewiduje takich zdarzeń. Po pierwsze – Górki Czechowskie to obszar przyrody chronionej, po drugie – teren pochówków z czasów okupacji hitlerowskiej i początków PRL, dowodzą świadkowie. To festyn wbrew prawu, a organizatorzy winni ponieść konsekwencje tego – dowodzą oba środowiska
8 sierpnia br. ścieżka rekreacyjna w Górkach Czechowskich stała się polem festynu, który trwał tutaj całą niedzielę. Były tzw. atrakcje, w tym dmuchańce do dziecięcych harców, strefy animacji, występy muzyczne, pokazy sportowe, a nawet ekspozycja dilerów samochodowych. „Park na Górkach Czechowskich to miejsce z ogromnym potencjałem do organizacji tego typu wydarzeń” – brzmi fragment oferty, jaką Lubelska Liga Gier Miejskich rozesłała wszem wobec promując swój pomysł w social-mediach. Ten organizator 27 lipca br. drogą mailową skierował do ratusza swój wniosek o zarejestrowanie swej aktywności, tj. imprezy rozrywkowej wzdłuż ścieżki pieszej wiodącej od ul. Poligonowej do ul. Koncertowej. Zdaniem LLGM, planowany event w myśl prawa nie był zgromadzeniem publicznym. „Festyn to nie impreza masowa w rozumieniu ustawy, ponieważ nie spodziewamy sie w nim więcej niż 1000 osób” – czytamy w oświadczeniu LLGM na Facebooku. W internetowej zachęcie pod ofertą tej kontrowersyjnej imprezy wzięli udział Kamila Gad – prezes LLGM i Jakub Gęca – wiceprezes. Organizatorzy jednak nie podali zaleceń, które ratusz postawił im jako warunek zezwolenia na ten festyn. Lubelska Liga Gier Miejskich to organizacja, które od 2019 roku prowadzi swe imprezy na terenie całego województwa. „W trakcie działalności nawiązaliśmy współpracę z ponad 50 partnerami, zorganizowaliśmy 9 wydarzeń oraz wzięliśmy udział w wielu akcjach charytatywnych […] a gry miejskie to idealne rozwiązanie dla rodzin i osób w każdym wieku” – czytamy w ich metryczce na portalu Miasto Lublin. Czy rozrywkowy festyn można zaliczyć do kategorii ‘gry miejskie’? To zgoła całkiem inny rodzaj prowadzenia biznesu… Przypomnijmy. Piknik odbył się na terenie oddanym kilka miesięcy temu Gminie Lublin przez spółkę TBV za symboliczną złotówkę. Ratusz jednak dość niefrasobliwie podchodzi do gruntu, jaki dostał od właściciela praktycznie w prezencie, a teraz pozwala tam na organizowanie tego rodzaju zdarzeń.
Co na to urzędnicy?
W przypadku imprezy niemasowej zgoda od Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego UM nie jest wymagana. Wydano więc zezwolenie na ‘użycie terenu miejskiego’. Jednak pomysł hałaśliwej imprezy w takim miejscu wzbudził kontrowersje. Mieszkańcy złożyli protest, a w odpowiedzi otrzymanej przez jednego z obywateli z WBMZK czytamy, że do ratusza: (cyt.) „Nie wpłynął wniosek o wydanie zezwolenia na organizację festynu w Górkach Czechowskich, w związku z czym Prezydent Miasta nie wydawał zezwolenia na organizację imprezy masowej w rozumieniu Ustawy (z dn. 20.III.2009) o bezpieczeństwie imprez masowych. W ww. miejscu nie zostało zgłoszone również żadne zgromadzenie w rozumieniu przepisów Ustawy (z dn. 24.VII.2015) prawo o zgromadzeniach” – głosi dokument z Wydziału. Prezydent zezwolił jedynie na czasową obecność w tym dniu (w godz. 9-20.30) w części nieruchomości Gminy Lublin położonej przy ul. Poligonowej (cyt.): „Powyższa zgoda dotyczy wyłącznie pozwolenia na zajęcie terenu […] a Wnioskodawca został również zobowiązany do przestrzegania zaleceń określonych w dokumencie zezwalającym na czasowe zajęcie nieruchomości”. Dokument podpisał Jerzy Ostrowski, dyrektor Wydziału.
Piknik prawowity czy nie?
Zgoda na zajęcie części terenu nie jest tożsama ze zgodą na festyn. Pytamy więc urzędników: – Czy ruch po ścieżce pieszej samochodów osobowych i dostawczych mieści się w zezwoleniu na zajęcie tego terenu? – wszak ścieżka nie jest przystosowana do ruchu kołowego, a zanotowano tam obecność kilkunastu aut, w tym busów. Zwłaszcza, że wjazd na ten teren prowadzi przez przejście dla pieszych i chodnik. – Czy pobocza ścieżki ledwo porośnięte trawą po pracach budowlanych można było zastawić straganami i konstrukcjami do zabaw dla dzieci? – Czy ratusz wiedział o komercyjnym rodzaju tego przedsięwzięcia, o udziale w nim również punktów gastronomicznych? Co ważne, nie odnotowano tam infrastruktury sanitarnej niezbędnej w takich przypadkach (jedyny WC toi-toi obsługuje plac zabaw). Stawiamy więcej pytań: – Czy WBMZK znał w ogóle cel imprezy? Czy wiedział, że będzie tam ruch kołowy po ścieżce nieprzystosowanej do takich działań? Czy ktoś liczył, sumował setki osób spotykające się na tym obszarze, tak jak to czyni ochrona podczas analogicznych imprez. A więc czy nie nastąpiło naruszenie restrykcji epidemicznych? Dokumentacja zdjęciowa dostarczona przez przeciwników imprezy mówi za siebie. Przypomnijmy. Tzw. ścieżka TBV została wytyczona jako aport tego inwestora pod zamiar budowania osiedli mieszkaniowych na pobliskich wysoczyznach. Nastąpiło to wkrótce po „darowaniu” za symboliczną złotówkę większości deweloperskiego terenu Gminie Lublin w zamian za zgodę na postawienie tu blisko setki bloków mieszkalnych.
Dlaczego właśnie tutaj?
…pyta środowisko ludzi zaangażowanych w ochronę tej części Lublina przed dewastacją zieleni miejskiej. Bo dzieje się tak zawsze w trakcie festynów czy pikników. Podnoszą, że nawet jeśli przyjąć istnienie wśród ludzi dużej potrzeby podobnych imprez, można je przecież lokalizować w dziesiątkach innych miejsc – właściwszych, bardziej zdatnych do tego celu. – Nie jest to radosny festyn w takiej okolicy. Kto to wymyślił? – pytają dwie seniorki drepczące tą trasą wśród tłumu: panie Anna i Teresa (nie chcą podawać nazwisk). – To miała być ścieżka spacerowa, a nie miejsce na spęd tłumu ludzi i samochodów. – Ktoś bardzo pomylił rejony Lublina. Przecież to nie miejsce na takie imprezy. Wydeptują pobocza ścieżki, płoszą zwierzęta i ptaki głośną muzyką – słyszę z ust Katarzyny Michalik, która wyszła tu odetchnąć świeżym powietrzem z córką Zosią. A trafiły na festyn. Piesza ścieżka o długości ponad 1 km pochłonęła w trakcie budowy kilka hektarów bujnej zieleni. Wzdłuż obiektu wycięto pasy roślinności szerokie na kilka do kilkunastu metrów, jednak nie w takim celu. Właśnie na tych rozległych „poboczach” ścieżki usytuowano festyn. Ów fakt uporządkowanego względnie terenu wzdłuż ścieżki wykorzystała Lubelska Liga Gier Miejskich lokując tu imprezę nijak mającą się do charakteru tego miejsca.
Ignorancja czy premedytacja?
– Takich imprez w tej oazie zieleni nigdy nie robiono. I nikt nie przewidywał, gdyż jest to tzw. wąwóz śmierci. Zlekceważono ból, jaki wrzaskliwa impreza sprawia rodzinom ofiar pomordowanych w tym rejonie w czasie okupacji niemieckiej oraz wczesnego okresu PRL. Jakiś prywatny biznes zorganizował tu festyn, na który nie było pozwolenia. Pominięto wymogi formalne i bezpieczeństwa – czytamy w oświadczeniu portalu Górki Czechowskie Wietrznie Zielone. Tyle, że w myśl oficjalnych enuncjacji urzędników, wspomniane zbrodnie nie zostały udowodnione poprzez odkrycie pochówków. Jednak w tej kwestii ratusz odnotowuje wiele protestów ugruntowanych zeznaniami naocznych świadków wydarzeń z lat 1939-44. – Impreza rozrywkowa w tym miejscu jest ordynarną profanacją zbiorowych mogił, celowym działaniem prowadzącym do bagatelizowania tego tematu. Zrobiono to z pełną świadomością, bo jak wiemy z odpowiedzi urzędu miasta, to organizatorzy ponoszą odpowiedzialność za zrobienie festynu w tym właśnie miejscu. Już pomijając względy martyrologiczne, jest to obszar wpisany do MPZP jako rezerwat przyrody z otuliną – żali się Magdalena Zając ze środowiska obrońców Górek. Wspomniane fakty sprawiają, że działanie organizatorów imprez na tym gruncie jest ryzykowne. I przypomina znany film „Piknik pod wiszącą skałą” (1975). W nim kolejni członkowie młodzieżowej wycieczki górskiej przepadają bez wieści pozostawiając swe rzeczy, a domniemanym sprawcą tych zniknięć było UFO. W lubelskim przypadku to raczej „piknik pod wiszącą… hańbą”. Rozrywka organizowana w tym miejscu przez LLGM – oraz buta ich wypowiedzi, w których oni nie widzą problemu – skazuje tę firmę na odium lublinian wrażliwych i świadomych historii Górek Czechowskich. Z pewnością budzi oburzenie świadków zbrodni dokonywanych w tym rejonie podczas wojny. Redakcja dysponuje zeznaniami tych ludzi. I nie trzeba UFO by po takim skandalu biznesmeni „zniknęli” z lokalnego rynku.
Jak to komentuje lubelski ratusz?
„Lubelska Liga Gier Miejskich jako organizacja pozarządowa złożyła ofertę na organizację tego wydarzenia w trybie art. 19a ustawy o działalności pożytku publicznego, o wolontariacie. Zgodnie z tym Miasto ma obowiązek jej rozpatrzenia. W wyniku tej procedury uznano proponowane działania za celowe, jednocześnie nie stwierdzając żadnych uchybień formalnych oferty. W odpowiedzi na wniosek w sprawie udostępnienia terenu Górek Czechowskich, wydano zezwolenie na czasowe zajęcie w dniu 8 sierpnia części nieruchomości Gminy Lublin (przy ścieżce w okolicy placu zabaw) przy ul. Poligonowej, w celu zorganizowania Festynu Rodzinnego z Lubelską Ligą Gier Miejskich. Zgoda ta dotyczy wyłącznie zajęcia terenu i nie zwalnia organizatora wydarzenia z obowiązku uzyskania innych zgód oraz przestrzegania wszelkich ograniczeń, nakazów i zakazów wynikających ze stanu epidemii. Organizator został poinformowany, że odpowiedzialność za zorganizowanie wydarzenia bez wymaganych zgód oraz obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa uczestników wydarzenia spoczywa wyłącznie na nim. W związku z tym odpowiedź na pytania dotyczące kwestii określenia typu wydarzenia, dostępu do sanitariatów, bezpieczeństwa epidemicznego czy uzyskanych zgód można otrzymać od przedstawicieli organizatora – pisze w dwóch mailach Justyna Góźdź z Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. I wyjaśnianie sprawy kontrowersyjnego festynu utknęło w tym właśnie miejscu. Organizator pikniku Jakub Gęca z LLGM w mailu do redakcji pisze: „Opinie uczestników wydarzenia były pozytywne co utwierdza nas w przekonaniu, że należy organizować więcej podobnych imprez w tym miejscu”. I dodaje: „Pojazdy, o których mowa nie poruszały się ścieżką znajdującą się w parku na Górkach Czechowskich”. Cóż, zatem samochody osobowe i busy musiały przybyć tam bodaj drogą powietrzną, gdyż innego wjazdu na ten teren nie ma. W tej bulwersującej sprawie interpelację do prezydenta Lublina zapowiedzieli miejscy radni – trzech z klubu PiS oraz jeden niezrzeszony.
Marek Rybołowicz
Marek Rybołowicz – dziennikarz tygodnika Nowy Tydzień w Lublinie od 16 lat, zaangażowany społecznie, oddany idei ochrony powietrza przed smogiem oraz miejskiej zieleni przed drapieżną zabudową przez lokalnych deweloperów. Jego artykuł ilustruje jeden ze sposobów facylitacji władz miasta, czynionej rękami młodych organizatorów rozrywki, na rzecz komercyjnej zabudowy osiedlem mieszkaniowym na kilkanaście tysięcy lokatorów miejsca świętego dla wielu obywateli Lublina. To enklawa przyrody chronionej i miejsce martyrologii z lat z czasów okupacji hitlerowskiej i początków PRL, które stało się przedmiotem kupczenia ludzi z kręgu lokalnych elit władzy i biznesu uwikłanych w skryte powiązania.